Opium dla ludu

Demokracja ludowa

Kto wychowywał się na frazie demokracja ludowa w odniesieniu do rządzącego systemu politycznego, ten marzył o czasach, kiedy zapanuje demokracja po prostu, bez żadnego epitetu. Kiedy ogłoszono zwycięstwo prawdziwej demokracji, euforia i nadzieja zdominowały nastroje, więc ucichło zainteresowanie drążeniem tematu demokracji.  Zwłaszcza że zaczęto nas karmić wizją końca historii i przekonywać, że szczytem naszych osiągnięć jako narodów politycznych jest najdoskonalsze rozwiązanie, jakie stanowi właśnie demokracja.


Demokracja liberalna

Mieliśmy więc przestać się interesować polityką i spokojnie celebrować życie konsumpcyjne. I w tej atmosferze spokojnie zaakceptowaliśmy, że nasz idealny ustrój dostał znowu jedyny najlepszy epitet: demokracja liberalna. Większość ten fakt łyknęła bez mrugnięcia okiem, ale parę głów podniosło się ze zdziwieniem. I znowu zaczęto zadawać pytania o demokrację. Wtenczas ukazała się znakomita książka Erika Von Kuehnelt-Leddihna, Demokracja - opium dla ludu, która obnażyła wszystkie niedoskonałości mechanizmów demokratycznych oraz ostrzegła, że nie ma żadnego końca historii, a demokracja wcale nie uosabia doskonałego systemu politycznego.


Demokracja walcząca

Zaczęliśmy czujnie obserwować na bieżąco, co dzieje się z tą naszą demokracją, jak odmieniają to słowo na różne sposoby  zmieniające się rządy i władze. Jak pojemne jest to pojęcie, ile ograniczeń, a nawet przemocy i zniewolenia, można w nim zmieścić. Kto raz przeczytał książkę Erika Von Kuehnelt-Leddihna, ten już nie mógł spokojnie konsumować owoców wolności. Warto było uważnie obserwować mądrości etapów, bacznie spoglądać na nieunikniony dialektyczny rozwój systemu, żeby nie być zaskoczonym … bo oto dostajemy kolejny epitet doklejony do naszej słodkiej i wymarzonej demokracji.

Dodane dla serwisu: Pokój Bogny